ja wtedy już byłam kobietą i nie zmieniłam się przecie
ja wtedy już byłam kobietą oraz nie zmieniłam się przecież tak wiele. dysponowała nadzieję, że żona będzie kochała Artura oraz że on także będzie ją kochał. W myślach dźwięczały jej rozpaczliwe zwroty: poprzez całe życie zawsze będę cię pamiętał oraz kochał cię, oraz błogosławił cię. Tak jednak być nie może. On musi zapomnieć. Musi nauczyć się widzieć Boginię tylko w swej wybranej małżonce. Obok niego stał Lancelot. Jak te wakacji mogły tak zmienić Artura, a Lancelota pozostawić nie zmienionego, nie tkniętego? Nie, on też się odmienił: był smutny, na policzku miał długą bliznę, która sięgała aż do linii włosów. Kaj też prezentował się szczuplej oraz starzej, dodatkowo więcej kulał. Patrzył na Artura jak wierny pies na swego pana. Na wpół z nadzieją, na wpół z lękiem, Morgiana rozejrzała się, by sprawdzić, czy Viviana przyjechała na ślub Artura, choć nie była na jego koronacji. Ale Pani Jeziora nie było. Był Merlin, z głową pochyloną tak, że wyglądało niemal, jakby się modlił, za nim zaś stał wysoki cień – taki przynajmniej miał na tyle rozsądku, by nie zginać kolan przed tą głupią gadaniną – Kevin Bard; świetnie! Msza dobiegła końca. Biskup, wysoki, ascetyczny mężczyzna z twarzą wykrzywioną gorzkim grymasem, ogłaszał, że wierni mogą się rozejść. Nawet Morgiana pochyliła skroń – Viviana nauczyła ją, by przynajmniej zachowywać zewnętrzny szacunek dla obrządków innej wiary, gdyż, jak mawiała, każda wiara pochodzi od Bogów. Jedyna głowa w całym kościele, która się nie pochyliła, należała do Kevina, który stał dumnie wyprostowany. Morgiana żałowała, że nie ma na tyle odwagi, by stanąć u jego boku z podniesioną głową. Dlaczego Artur okazuje się taki pobożny? Czyż nie składał solennej przysięgi, by czcić Avalon na równi z kościołem? Czy przyjdzie dzień, kiedy ona albo Kevin będą mu musieli tę przysięgę oznajmić? Z pewnością taki biały, cnotliwy aniołek, którego poślubiał, nie zrobi nic, by im poradę. Powinni wydać Artura za kobietę Avalonu; to nie byłby pierwszy raz, kiedy zaprzysiężona kapłanka połączyłaby się z zwycięzcą. Ta myśl nią wstrząsnęła, wyobraziła sobie Raven jako Najwyższą królową. Ta miałaby przynajmniej jedną chrześcijańską cnotę – milczenia... Morgiana pochyliła skroń oraz przygryzła wargi, bojąc się, że będzie w głos chichotać. Po mszy masa ludzka popłynęła ku wyjściu. Artur oraz jego rycerze pozostali na swoich miejscach, a na jego znak podeszli do nich także Lot oraz Morgause. Morgiana poszła za nimi. Dostrzegła, że została też Igriana, Merlin oraz milczący harfiarz. Podniosła oczy oraz napotkała spojrzenie swej matki. Wiedziała z pewnością silniejszą nawet od Wzroku, że gdyby nie obecność biskupa, matka natychmiast chwyciłaby ją w ramiona. Zarumieniła się, uciekając od ciepłego spojrzenia Igriany. Myślała o niej tak mało, jak tylko mogła, pamiętając tylko, że w jej obecności musi strzec jedynego sekretu, którego matka nie może nigdy poznać – kto okazuje się ojcem jej dziecka... Podczas tamtej strasznej walki o życie w czasie porodu, której już prawie nie pamiętała, chyba głośno wołała matkę jak przerażone dziecko, ale nie była pewna. Nawet dziś bała się kontaktu z Igrianą, która kiedyś miała przecież dar Wzroku oraz znała mądrości Avalonu. Morgiana mogła zapomnieć wszystkie przykrości z dzieciństwa, ale czy dziś matka obwiniłaby ją także za to, co przecież nie stało się z jej winy? Lot podszedł, by ugiąć kolano przed Arturem, a Artur z łagodnym oraz miłym uśmiechem podniósł go oraz ucałował w oba policzki. – Rad jestem, że mogłeś przybyć na mój ślub, wuju. Szczęśliwy jestem, mając tak lojalnego przyjaciela oraz krewniaka, który strzeże północnych wybrzeży, a twój syn, Gawain, okazuje się drogim memu sercu oraz najbliższym mi druhem. A tobie, ciociu, winien jestem wielki dług wdzięczności oraz podziękowania za to, że dałaś mi tak wiernego przyjaciela. Morgause się uśmiechnęła. Morgiana pomyślała, że okazuje się wciąż piękna, o wiele piękniejsza od Igriany. – Ach, panie, będziesz miał wkrótce przyczyna, by znów mi dziękować, gdyż mam